Coś się pozmieniało niedawno. Nie jestem pewien czy to moje postrzeganie świata, a może tylko samego siebie. W każdym razie zacząłem zauważać pewne niepokojące objawy:
ale najbardziej niepokojący objaw objawił się kiedy byliśmy na basenie ostatnio i wcale nie najstarszy leżak zakończył pode mną swój żywot. Cóż dużo by gadać w każdym razie usłyszałem od Sylwii, że to nawet i lepiej bo ona nigdy, wcale a wcale tego leżaka nie lubiła. Prawda, że dostarczyłem dobrego powodu do wymiany? Ale miało być o wesołej wycieczce nie o smutnym sadle... także proszę:
- lustro stało się trochę jakby węższe
- niektóre ubiory trochę jakby ciaśniejsze
- pewne miejsca na moim ciele jakby trochę stały się bardziej okrągłe
ale najbardziej niepokojący objaw objawił się kiedy byliśmy na basenie ostatnio i wcale nie najstarszy leżak zakończył pode mną swój żywot. Cóż dużo by gadać w każdym razie usłyszałem od Sylwii, że to nawet i lepiej bo ona nigdy, wcale a wcale tego leżaka nie lubiła. Prawda, że dostarczyłem dobrego powodu do wymiany? Ale miało być o wesołej wycieczce nie o smutnym sadle... także proszę:
Nie ma co komentować - skały, piasek, fale, wielkie hiszpańskie flagi, koty pod palmami, szczęśliwi ludzie i roślinność która w polskich galeriach handlowych służy za ozdobę a tu sobie rośnie jak zwyczajne chwasty. Słowem cuda na kiju. Sama wycieczka dużo bogatsza była niż wizyta na plaży tylko, ale o tym lepiej jak napisze pierwsza fanka polskiej kuchni Aga - ciekawiej będzie i schludniej.
A nerwowość - myślę, że winę za wszystko ponoszą odziedziczone geny. Adiós.