Najpierw przyszedł jeden "specjalista" i popsikał wyloty klimatyzacji dezodorantem... dało radę na jakieś 2 godziny.
Kilka tygodni później przyszedł drugi "specjalista" i oświadczył, że aby wymienić filtry musi... rozwalić sufit...
Minęło kilka tygodni i przyszedł: trzeci "specjalista" z młotem.
Efekt poniżej.
Pierwszy - to ten od młota, a drugi to (chyba) tłumacz.
Sprzątania było na całe popołudnie.
Efekt: klimatyzacja nadal śmierdzi, ale sufit mamy nowy :)
W ramach generalnych porządków zrobiliśmy też pranie...